O kolorze miętowym jest głośno przynajmniej od wiosny 2011, i jego popularność od tamtej pory nie spada. Zadomowił się w większości sklepów odzieżowych, na marynarkach z rękawami 3/4 i spodniach rurkach. Głośno o nim na blogach urodowych w postaci lakierów do paznokci i cieni do oczu. Kolorowe czasopisma każą nam nosić miętowe szpilki i sandałki, a we włosy wpinać takież kwiaty.
Mój miętowy kolaż
Czy jest to kolor mięty? Kwestia sporna, gdyż za każdym razem wygląda trochę inaczej, zarówno ten na krzaku, jak i ten w żurnalach. Ale według mnie to nie jest barwa liści mięty. To jest kolor bardzo często widywany w drogeriach, w działach z tonikami i żelami myjącymi. Coś między jasnym zielonym i niebieskim, jakby pastelowy turkus, czy jak kto woli, rozbielony morski. Dla odpowiedniego zobrazowania, stworzyłam powyższy kolaż w odcieniach "mięty".
Czy dopadła mnie "miętowa" gorączka? No pewnie! W zeszłym roku kupiłam w Inglocie (teraz już zresztą kultowy) lakier 969 z pastelowej kolekcji. Dziś mam już 4 podobne (hej, każdy jest odrobinę inny!), moja ulubiona torebka ma miętowe elementy, a spodnie w Cubusie kupić musiałam, bo znalazłam ostatnią parę w sklepie, w dodatku w moim rozmiarze. Dopiero ostatnio zorientowałam się, że nie mam miętowych kordonków. Zrobiłam obchód po ulubionych pasmanteriach i wróciłam z takimi łupami:
Ten ecru na zdjęciu wyżej na pewno będzie świetny do bardziej koronkowych prac. Ze wszystkich jestem bardzo zadowolona i na pewno już niebawem zasypię was miętową biżuterią. Może nawet się przełamię i uzbroję ją w złote elementy - jednak to połączenie bardziej do mnie przemawia, choć jestem raczej fanką srebrnych detali.
Lubicie miętę? Macie coś w tym kolorze? A może według was to zupełnie inny odcień zieleni?